W poszukiwaniu ryżu ;p
Kolejna
przerwa w Guilinie oparła się jedynie na wymianie ubrań i
ruszaliśmy dalej. Znów wczesnym rankiem udaliśmy się na autobus i
tym razem pojechaliśmy na północ Guilina na Longsheng Rice
Terraces. Przerzucani przez kierowców z jednych busów do następnych
dotarliśmy na początek trasy. Wyposażeni w wodę, batony i
naładowane aparaty wystartowaliśmy. Trasa rozpoczyna się w
najbardziej turystycznej wiosce, więc na początku jedyne widoki
jakie mogliśmy podziwiać to stoiska z pamiątkami tudzież z
przekąskami. Pierwszy raz proponowano nam szczury, do wyboru z
grilla lub wędzone..Odmówiliśmy sobie tym razem tą przyjemność
;) Im dalej od wioski robiło się przyjemniej. Godzina była na tyle
wczesna, że większość tarasów pokrywała mgła ale z czasem i z
wysokością opadała w dół, odkrywając przed nami ogromne pola
ryżowe. Maszerując pomiędzy nimi po raz kolejny uśmiech nie
schodził nam z twarzy. W pewnym momencie dwie miejscowe kobiety
zaczęły nas zagadywać, że będą naszymi przewodniczkami.
Słyszeliśmy o tym wcześniej, że często miejscowi w ten sposób
chcą wyciągnąć pieniądze od obcokrajowców. Mimo naszej odmowy
wędrowały za nami. Trwało to już dobre pół godziny, kiedy jedna
wkońcu zrezygnowała ale druga twardo dotrzymywała nam kroku.
Tłumaczyliśmy, że nie mamy pieniędzy i nie potrzebny nam
przewodnik ale ona kiwała głową, że ok, i , i tak szła za nami.
Trzeba przyznać, że trasa okazała się zupełnie nie oznaczona i w
końcu Pani przewodnik się przydała :) Z uśmiechem od ucha do
ucha, dumnie kroczyła przed nami z ogromną gałęzią na ramionach
(znalazła po drodze i uznała, że jej się przyda w domu ;))
Dowiedzieliśmy się od niej, że wszystkie lokalne kobiety mają
tutaj długie włosy. Ona również takie miała i z radością nam
je pokazała. Faktycznie długość była oszałamiająca. Nacodzień
włosy są owinięte materiałem i zwinięte w kok. Z tego co
wyczytałam najdłuższe włosy kobiety w ich wiosce (o nazwie
Huangluo) mają długość 1.75cm . Kobiety bardzo często spotykają
się razem nad rzeką, śpiewają piosenki i pielęgnują swoje
włosy. Trasa mijała w bardzo miłej atmosferze. Kiedy doszliśmy do
wioski naszej przewodniczki, zaproponowała nam posiłek u siebie w
domu. To był jej cel, zabierając nas ze sobą, ponieważ posiłek
był płatny ;) Nie zmienia to faktu, że jeść trzeba, cena była
przystępna więc wszystko dobrze się ułożyło ;). Rozpaliła
ognisko na środku pokoju, i zaczęła przyrządzać pyszne, lokalne
specjały. Mikołaj był bardzo zadowolony, ja przed kolejnymi 3h
marszu zrezygnowałam jednak z posiłku. Kobieta zadbała również o
to żebyśmy mieli gdzie spać w kolejnej wiosce. Zadzwoniła
najprawdopodobniej do kogoś ze swojej rodziny i powiadomiła, że
niebawem z nią tam dotrzemy. Wyruszyliśmy ponownie w trójkę w
dalszą drogę. Krajobraz wciąż robił na nas wielkie wrażenie. W
połowie drogi spotkaliśmy się z druga kobietą. Wyglądało to
mniej więcej jak przekazanie nas, jej. Kobiety przedyskutowały
między sobą co i jak, pokazały nam wizytówkę pensjonatu,
powiedziały cenę i ruszyliśmy dalej. Pierwsza z nich pożegnała
się z nami i zawróciła do swojej wioski. Nowa przewodniczka, tak
samo jak pierwsza, również zarzuciła na siebie ogromny drewniany
pal i szła przed siebie. Dochodząc do wioski robiło się już
ciemno, więc pomysł zostania tam na noc był jak najbardziej
poprawny. Właścicielka pokazała nam dostępne pokoje (wszystkie
były wolne :) ) i po kilkunastu minutach mieliśmy już swój, z
najpiękniejszym widokiem z balkonu :) Nadszedł czas na relaks po
długim dniu.
Nazajutrz,
pamiętając jak zamglone były tarasy o wczesnej godzinie,
postanowiliśmy wstać trochę później. Jak się okazało, nasza
docelowa wioska znajdowała się jedyne 30min od nas więc śpieszyć
się nie było po co. Wolnym krokiem, podziwiając jeszcze tutejszą
architekturę i wszechobecne tarasy doszliśmy do miejsca skąd
odjeżdżał już nasz autobus. Ciekawe przedstawienie dało jeszcze
stado kóz, które zbiegło z gór na parking dobiegając do
wszystkich będących tam koszy na śmieci i robiąc sobie z ucztę
ze śmieci znajdujących się w środku :D. Powrót mieliśmy dość
pechowy. Autobus, którym jechaliśmy złapał gumę i musieliśmy
czekać na ekipę aby mogli wymienić koło. Na szczęście czas nas
nie nagli więc i to nie było takie straszne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wstaw komentarz