Od niedzieli jesteśmy w stolicy Rosji, ale zanim do tego
dojdziemy, musimy opisać jak tu dotarliśmy, obiecaliśmy to Andrzejowi – naszemu
litewskiemu kierowcy. Dzięki Andrzejowi dotarłyśmy w przemiłej atmosferze do
granicy rosyjskiej. Andrzej zadbał również o to byśmy nie były głodne i miały
czym się rozgrzać wieczorem, gdyż jego tir załadowany był alkoholem:)
Na parkingu dla tirów spędziłyśmy cztery godziny wśród nieogolonych,
surowych kierowców ciężarówek czekając na naszych chłopaków. W końcu dotarli do
nas dzięki uprzejmości polskich kierowców, cali radośni i uśmiani po pachy.
Postanowiliśmy przekroczyć granicę w nocy, tak by do Moskwy dotrzeć za dnia
(ok. 7h jazdy). Do 23.00 przesiedzieliśmy w parkingowym barze, potem w
przedsionku prowadzącym do toalet.
Dużo nas przestrzegano o niebezpieczeństwie czyhającym po
stronie rosyjskiej i trudnościach na przejściu granicznym. Jednak w naszym
przypadku okazały się to jedynie bajki którymi straszy się dzieci. Tuż po
zamknięciu baru zeszło się do nas kilku kierowców oferując pomoc i dobre rady.
Tym ostatnim nie było końca! Oferowano nam noclegi w tirach, opłacenie pokoju
hotelowego, a Pani z baru nawet chciała nam udostępnić go za darmo. Atmosfera
była przednia.
Ok. 2.00 postanowiliśmy sforsować granicę rosyjską. Ku
naszemu zdziwieniu, poza oschłością rosyjskich celników (zwłaszcza celniczek),
nic nie stało na przeszkodzie by wejść do Raju (jak to o Rosji wypowiedział się
Kamil).
Zaledwie po upływie 20 min. pojawił się pierwszy chętny
kierowca by podwieźć dwójkę z nas do stolicy! Był to na pierwszy rzut oka miły
pan z Kazachstanu zawożący “kolegę” na samolot do Moskwy. Osoby wydelegowane to
Agu I Mikołaj. Prócz problemów językowych nie przeszkadzało nam nic. Trasa
długa, ciemna, wokół same lasy I pola..nic poza tym. Ale jedziemy! Po kilku
godzinach oko nam się przymknęło i ku zdziwieniu “kolega” zniknął...Kierowca
nie poniemaju nic po angielsku :p ale jedzim dalej. Tuż na wjeździe do Moskwy
słyszymy tylko jedno: 500 euro, 500euro!! Tu przestroga dla wszystkich którzy
łapią stopa, od razu po wejściu do auta ustalcie cenę! My to uczyniliśmy ALE
kierowca wciąż twierdzi, że nie poniemaju i chce 500 euro! Na nasze
nieszczęście lub jak się później okazało szczęście - samochód stanął, w środku
wielkiego tunelu z 4 pasami dla aut, nie ma benzyny! Można wyjść! Pomogliśmy
chwilę pchać, przy tym bacznie obserwując kiedy wskoczyć do auta. W końcu, w środku są wciąż nasze plecaki :].
Zepchneliśmy samochód na pobocze. Tu nastąpiła szybka decyzja by zabrać swój
dobytek, podziękować kierowcy i pójść w swoją stronę. Ta opcja również
spodobała się Kazachowi - kiwnął nam na dowidzenia.
Natomiast Ewa i Kamil, niedługo po nas znaleźli transport do
Moskwy z bardzo miłym Kirgizem. Jechał specjalnie do Litwy by kupić auto i
właśnie wracał do domu. Był bardzo zmęczony drogą, więc Kamil prowadził
samochód połowę trasy.
Pojawiliśmy się wszyscy w Moskwie mniej więcej w ty samym
czasie, jednak w różnych miejscach. Nasi gospodarze byli dostępni od 18.00 więc
spędziliśmy parę godzin włócząc się po stacjach metra moskiewskiego. Tu warto
wspomnieć – bez rosyjskiego ciężko się dogadać... nie wdając się w szczegóły – krążyliśmy z
Kamilem przez godzinę jednym autobusem, nie mogąc dowiedzieć się gdzie
wysiąść... wiedzieliśmy że ma to być przystanek “Scherbinka train station” ale
nikt nie wiedział co to jest “Scherbinka train station”, ani “stancia
Scherbinka”, włącznie z kierowcą. Wróciliśmy więc na początkowy przystanek:) Tu
w końcu spotkaliśmy się z Agu i Mikołajem. Jeszcze raz wsiedliśmy do
autobusu. Tym razem znalazły się dwie osoby mówiące po angielsku, które
właściwie nas pokierowały. Usiedliśmy na ustalonym przystanku i czekaliśmy na
naszych gospodarzy.