piątek, 19 kwietnia 2013

Kambodża!

Hej!
Tak, mamy zaległości!  Spędziliśmy 5 dni w Sajgonie, gdzie faktycznie jest sajgon na ulicach- spowodowany milionem motorkow zalewajacych miasto. Trzeba sie natrudzic zeby przejść na drugą strone jezdni:) zabytkow tu nie za wiele do zwiedzania,  wiec jeden caly dzien poswiecilismy z Kamilem na relaks w aquaparku. Jedank trudno bylo sie zrelaksowac w tych warunkach-bród,  grzyb, niebezpieczne narzedzia i ostre krawędzie, hehe. Woda w basenie stoi, nie przelewa sie przez kratki, czyli to co do basenu wleci, to w nim zostanie. A wokol basenu sie siedzi, je, pije i pali papierosy (!) Wiec w wodzie można znaleźć wszystko!  My znalezlismy jablko:) dla mnie, jako ratowniczki byla to bardzo ciekawa i edukacyjna wizyta:) zdjecia juz pojawily sie na fanpejdzu:)
Mieszkalismy u hosta z CS, daleko poza granicami centrum, a ostatni autobus mielismy o 18 wiec niestety nie mielismy zbyt duzo okazji zeby posiedziec i popiwkowac z Agu i Mikolajem, ktorzy dotarli do Sajgonu 2 dni później. A co oni w Sajgonie robili, to jeszcze wam opisza:)

My ruszylismy z Kamilem na południe,  na delte Mekongu. Swietne miejsce! Tzn. Swietne sa tamtejsze plywajace targi. Wybralismy sie na jeden z nich wczesnie rano lodeczka i ogladalismy zachwyceni jak to sie handluje towarami na lodziach. Codziennie rano przyplywaja lodzie z owocami, warzywami i innymi produktami by skupowac, sprzedawac itp. Nie brak przy tej okazji lodeczek-sklepików i lodeczek-kawiarni, serwujacych napoje strudzonym handlarzom:)

Upal byl nieziemski...nawet na wynajetym motorku, przy maksymalnej prędkości nie dalo sie czuc chlodu. Zajechalismy do samego morza, czas nas gonil więc zawróciliśmy, okazalo sie ze droge nam zamknieto, czas coraz bardziej nas gonil, zawrocilismy sie by wrocic ta sama drogą i wtedy lunal Wielki Deszcz i zaczela sie Wielka Burza...w pol minuty rzeki poplynely drogą. Grzmoty czulam w klatce piersiowej. Mieliśmy jedna peleryne, wiec Kamil ja zalozyl a ja wcisnelam sie pod nia i przylgnęłam mu do pleców. I tak jechaliśmy:) wkrotce burza sie skończyła i zdążyliśmy na czas oddac motorki, ale emocje byly. Tak zaczela sie dla nas pora deszczowa.

Postanowilismy z Kamilem przekraczac granice z Kambodża droga wodną i kupilismy bilet na "slow boat" (wolna lodke) z Wietnamu do Phnom Phen. W porcie okazalo sie ze slow boat to tak na prawde kombinacja lodki i minibusa...do granicy (ok. 5 km) płynie sie lodzia a pozostale 40 km jedzie sie minibusem. To właśnie w Wietnamie znaczy wolna łódź... jednak dzieki interwencji udalo nam sie DOPŁYNĄĆ do Phnom Phen "szybką lodzia" w cenie powolnej łodzi:)

Ponad 10 dni jesteśmy już w Kambodży! Przyspieszylismy tempo zwiedzania i jutro juz bedziemy w Siem Riep, czyli tam gdzie znajduje sie slynny Angkor Wat. W miedzyczasie bylismy w Wildlife Sanctuary pod Stolicą,  miejscu ktore polecaja podróżnicy.  W sumie przypomina to troche lepsze zoo. Ale zwierzatka byly cudowne! Filmikimi i zdjęcia tez do obejrzenia na fanpejdzu:)

Natomiast ostatni tydzien spedzilismy na wybrzeżu. Tu czas sie zatrzymal a świat diametralnie zmienil. Ale o tym w następnym poście! Teraz sie śpieszę a to wymaga pelnego i rzetelnego opisu:)

Z wycieczki na wyspe Koh ta Kiev powstal film w trzech częściach, do obejrzenia wkrótce! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wstaw komentarz