czwartek, 29 listopada 2012

Chiny

Hej Wam!
Długo nie dawaliśmy znaku  życia, ale to przez problemy z internetem. Tu w Chinach nie działa Facebook ani  żadna strona związana z Google, dlatego też nie mieliśmy dostępu do naszego bloga. Żeby móc korzystać z tych stron trzeba mieć jakieś specjalne kody, które się wykupuje na miesiąc i odblokowują co mają odblokować, żeby "złe" strony działały:) Właśnie mamy taka możliwość więc korzystamy i piszemy!
Od czego by tu zacząć... Jesteśmy w Chinach już 12 dni. Upragnionym i wyczekanym pociągiem z Ułan Bator dojechaliśmy do ostatniej miejscowości w Mongolii. Aby przekroczyć granicę z Chinami trzeba ją PRZEJECHAĆ, nie wolno przejść pieszo. Takie są zasady i już.
Możliwości jest kilka – przejechać pociągiem, autobusem lub wynajętym dżipem – stoi takich na granicy mnóstwo. My wybraliśmy tą ostatnią wersję – utargowaliśmy dobrą cenę i wyszło nawet taniej niż w innych środkach transportu. Zapakowano nas jak sardynki do samochodu, który w sumie z tyłu nie miał siedzeń – jedynie twarda deska na spodzie i rura w poprzek służąca za oparcie. Przy tym siedzi się tam w czwórkę, praktycznie jeden na drugim i po 45 minutach  robi się bardzo niewygodnie. A przekraczanie granicy trwa nawet do 2-3 godzin. Chaos przy tym panuje nieziemski! Kierowcy stoją w kolejce, ale jak tylko nadarzy się okazja, jeden wciska się drugiemu prosto przed nos. Celnicy są praktycznie bezradni, biegają, krzyczą, szarpią się z kierowcami (!) a proceder trwa nadal.
Po kilku odprawach i rentgenach bagażu znaleźliśmy się w końcu na chińskiej ziemi! A tu rozczarowanie – nadal śnieg i zimno! A wmówiliśmy sobie, że w Chinach będzie cieplej… Szybko się zorganizowaliśmy, rozpatrzyliśmy wszelkie opcje i kupiliśmy bilet autobusowy do Pekinu. Znowu się potargowaliśmy i udało się trochę zejść z ceny. Opcja autostopu została kolejny raz przełożona na „ciepłe czasy”.
Autobus jechał ok. 18 h, ale można było spokojnie spać bo to był autobus z leżankami! Zamiast siedzeń są trzy rzędy łóżek dwupiętrowychJ . Niestety nie grzeje się w tych autobusach (z nieznanych nam przyczyn) i było strasznie zimno…

Pekin zgotował nam niespodziewane i bardzo miłe zaskoczenie! Świeciło słonce, temperatura na plusie, przejrzyste niebo (co się jednak okazało wyjątkiem)! Mieliśmy cały dzień zanim nasi gospodarze z CS wrócą do domu więc poświęciliśmy tez czas na spacer po mieście. Pekin wywarł na nas spore wrażenie – ład i porządek jakiego by się Niemcy nie powstydzili. Na każdym kroku służby porządkowe, mundurowi, kontrola bagażu przy wejściach do ważnych miejsc (m.in.: metro, plac Tiananmen, miasteczko Olimpijskie), pełno publicznych, DARMOWYCH toalet. Dodatkowo, co nas wręcz zdziwiło (po pobycie w takich miastach jak Moskwa i Ułan Bator) – pasy zieleni, drzewka, zadbane parki! Jakże oko tęskniło za takim widokiem! Chodziliśmy po tym Pekinie zachwyceni, łapiąc słońce, ściągając co rusz kolejne warstwy okrycia.

Późnym popołudniem przyszła pora na rozłąkę – chłopacy pojechali do swojego gospodarza – Polki Natalii, która studiuje w Pekinie, a my dziewczyny do mieszkania Sary i Floriana, małżeństwa z Niemiec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wstaw komentarz