Hej Wam!
Długo nie
dawaliśmy znaku życia, ale to przez problemy z internetem. Tu w Chinach
nie działa Facebook ani żadna strona związana z Google, dlatego też nie
mieliśmy dostępu do naszego bloga. Żeby móc korzystać z tych stron trzeba mieć
jakieś specjalne kody, które się wykupuje na miesiąc i odblokowują co mają
odblokować, żeby "złe" strony działały:) Właśnie mamy taka możliwość
więc korzystamy i piszemy!
Od czego by tu
zacząć... Jesteśmy w Chinach już 12 dni. Upragnionym i wyczekanym pociągiem z
Ułan Bator dojechaliśmy do ostatniej miejscowości w Mongolii. Aby przekroczyć
granicę z Chinami trzeba ją PRZEJECHAĆ, nie wolno przejść pieszo. Takie są
zasady i już.
Możliwości jest kilka – przejechać pociągiem, autobusem lub
wynajętym dżipem – stoi takich na granicy mnóstwo. My wybraliśmy tą ostatnią
wersję – utargowaliśmy dobrą cenę i wyszło nawet taniej niż w innych środkach
transportu. Zapakowano nas jak sardynki do samochodu, który w sumie z tyłu nie
miał siedzeń – jedynie twarda deska na spodzie i rura w poprzek służąca za
oparcie. Przy tym siedzi się tam w czwórkę, praktycznie jeden na drugim i po 45
minutach robi się bardzo niewygodnie. A
przekraczanie granicy trwa nawet do 2-3 godzin. Chaos przy tym panuje
nieziemski! Kierowcy stoją w kolejce, ale jak tylko nadarzy się okazja, jeden
wciska się drugiemu prosto przed nos. Celnicy są praktycznie bezradni, biegają,
krzyczą, szarpią się z kierowcami (!) a proceder trwa nadal.
Po kilku odprawach i rentgenach bagażu znaleźliśmy się w końcu na
chińskiej ziemi! A tu rozczarowanie – nadal śnieg i zimno! A wmówiliśmy sobie,
że w Chinach będzie cieplej… Szybko się zorganizowaliśmy, rozpatrzyliśmy
wszelkie opcje i kupiliśmy bilet autobusowy do Pekinu. Znowu się potargowaliśmy
i udało się trochę zejść z ceny. Opcja autostopu została kolejny raz przełożona
na „ciepłe czasy”.
Autobus jechał ok. 18 h, ale można było spokojnie spać bo to był
autobus z leżankami! Zamiast siedzeń są trzy rzędy łóżek dwupiętrowychJ .
Niestety nie grzeje się w tych autobusach (z nieznanych nam przyczyn) i było
strasznie zimno…
Pekin zgotował nam niespodziewane i bardzo miłe zaskoczenie!
Świeciło słonce, temperatura na plusie, przejrzyste niebo (co się jednak
okazało wyjątkiem)! Mieliśmy cały dzień zanim nasi gospodarze z CS wrócą do
domu więc poświęciliśmy tez czas na spacer po mieście. Pekin wywarł na nas
spore wrażenie – ład i porządek jakiego by się Niemcy nie powstydzili. Na każdym
kroku służby porządkowe, mundurowi, kontrola bagażu przy wejściach do ważnych
miejsc (m.in.: metro, plac Tiananmen, miasteczko Olimpijskie), pełno
publicznych, DARMOWYCH toalet. Dodatkowo, co nas wręcz zdziwiło (po pobycie w
takich miastach jak Moskwa i Ułan Bator) – pasy zieleni, drzewka, zadbane parki!
Jakże oko tęskniło za takim widokiem! Chodziliśmy po tym Pekinie zachwyceni, łapiąc
słońce, ściągając co rusz kolejne warstwy okrycia.
Późnym popołudniem przyszła pora na rozłąkę – chłopacy pojechali
do swojego gospodarza – Polki Natalii, która studiuje w Pekinie, a my
dziewczyny do mieszkania Sary i Floriana, małżeństwa z Niemiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wstaw komentarz