poniedziałek, 5 listopada 2012

Irkuck

Mało czasu i mało internetu.
Jest wtorek, u nas godz. 12.15 ( u was 4.15). Mamy zakupione bilety na pociag do Nauszki - granicy z Mongolią. Wyjeżdzamy dziś wieczorem, na granicy będziemy po 15 godzinach. Potem przesiadka w pociąg do Ułan Bator. Zatem troche drogi sie przed nami szykuje.

Trochę czasu spędziliśmy w Irkucku, korzystając z gościny Aleksandra z Couchsurfingu. Dobrze nam było, ciepło i wygodnie, gdy za oknami czasem szalała śnieżyca:)

Pierwsze dni pościęciliśmy na spacery po mieście. Mile zaskoczyła nas architektura Irkucka - zupełnie odmienna od moskiewskiej. Pełno tu drewnianych, klimatycznych domków i kamienic. Budowle nie są za wysokie i nie przysłaniają nieba:) A, że w dniu zwiedzania świeciło nam piękne słońce, miasto wydało sie naprawdę ładne. Jednak gdy zapuścić się na obrzeża, obraz nieco się zmienia: targowiska niczym nasze Poznańskie Bema, za dawnych lat, gdzie można nabyć towar wszelkiej maści: od żyrandoli, przez obrazy, meble, odzież, opony, po warzywa i słodkości:) Czego dusza zapragnie!
Mieliśmy też przyjemność spotkać się z kolejnym Couchsurferem - Nicolay'em. Dużo dowiedzieliśmy się dzięki niemu o mieście, zabytkach i historii oraz zafundowaliśmy sobie kolejny spacer po mieście.


Od dziś wprowadzamy system punktacji zwiedanych miejsc. To pomysł zaczerpnięty od naszego nowo poznanego kolegi Teemu z Finlandii, który podobnie jak my podróżuje po Azji i przyznaje odwiedzanym miejscom gwiazdki.

My przyznajemy Pyrki w danym państwie. Na pięć możliwych Irkuck dostaje 3. Przy czym Moskwa, za piękne metro dostaje 0,5 pyry...



Po odpoczynku w Irkucku wybraliśmy się na wyspę Olkhon - nazywaną także "wyspą szamańską". Na niej bowiem pojawił się pierwszy szaman na Ziemi. Uznaliśmy więc wyspę za idealną dla naszego Kompana-Szamana.
Sama jazda do celu była sama w sobie nie lada atrakcją! Niecałe 300 km busik pokonuje w 5,5 h. Z czego 5 h bardziej SKACZE niż jedzie. Droga do wyspy jest niczym ser szwajcarski,busik ma kiepskie amortyzatory, więc trzeba cały czas być czujnym i napiętym żeby nie spaść z siedzenia lub nie skręcić sobie karku. O drzemce nie ma mowy, mogłaby skonćzyć się kalectwem;) Następnie pół godziny wytchnienia - przeprawa promem na wyspę i dalej znowu impreza - tym razem po stepowych bezdrożach.

Ilekolwiek nie trzeba by było wycierpieć by dostać się na wyspę - piękne widoki rekompensują wszystko! Bajkał jest niesamowity, rożnobarwny, otoczony górami. Wokół roztaczają się niezmierzone, czerwono - brązowe stepy.

Zatrzymaliśmy się w miejscowości Khuzhir - jednej z nielicznych na wyspie, w hostelu Nikita. Pokoiki przytulne, drewniane, niektóre ogrzewane piecami kaflowymi, które rozpala się na życzenie gości.
W miasteczku rządy bezapelacyjnie sprawują psy i krowy. Pierwsze, są otwarte na turystów, witają nas serdecznie, zwołują komitety powitalne i pożegnalne i oprowadzają po wyspie. Mają swoją hierarchię - każdy burek ma swój rejon w którym odbiera turystę i podprowadza do następnego rejonu, gdzie rządzi już inny burek. Przy tym wszystkie burki są przesłodkie i przyjacielskie! Czasem tylko kłucą się między sobą o to kto ma przejąć grupę.
Krowy natomiast chodzą wszędzie - po ulicach, lasach, skałach, prywatnych posesjach itp. Ich obecność poznać idzie po plackach.  Gdy się zgubisz - podążaj za krowymi "znakami" a znajdziesz drogę do miasta :) Można by się pokusić o stwierdzenie, że krowie placki wytaczają szlaki komunikacyjne ;)

Tu na wyspie wszystkie domy budowane są z drewna. Daje to niesamowicie miłą atmosferę. Brak dróg asfaltowych i innych "dobrodziejstw cywilizacji" również jest sporym atutem. Ludzie żyją tu spobie spokojnie i bezstresowo . W tym czasie bynajmniej - zbliża się zima i na wyspie zostali tylko mieszkańcy. Latem natomiast roi się tu od turystów. W naszym hostelu poza nami, mieszka wspomniany wyżej Fin, a także Hiszpan Manuell i jeszcze parę osób innej narodowości. Wszyscy tu podróżują. Teemu w 7 miesięcy zamierza przebyć większość Azji i zatrzymać się na dłuższą chwilę w Australii przed powrotem do domu. Manuell jest nauczycielem i co roku poświęca 3 miesiące wakacji na dalekie podróże. Przemierzył już większość naszego Globu... Teraz, po Rosji i Mongoli chce polecieć do Nepalu. W hostelu pracuje też młody Kazach, który od 6 lat jest już w podróży, aktualnie dorabia na lot do Europy.

Drugiego dnia zorganizowano dla nas objazdową wycieczkę "Chlebem" po wyspie. "Chleb" lub inaczej "ruska tabletka" to bardzo wytrzymały pojazd, trochę podobny do naszej Nysy.
Jechaliśmy wschodnim wybrzeżem na północny cypel wyspy, zatrzymując się po drodze na foto-przystanki. Za każdym razem piękno i potęga natury zapierały nam dech w piersiach. Jazda przez stepy, gdy zewsząd otacza Cię tylko brunatna przestrzeń również budzi podziw.
Po ok 3h przeprawy, kierowca zostawił nas w jednym z punktów i wskazał drogę gdzie mamy się kierować aby do niego dotrzeć. Jak się okazało, czekał tam na nas ze świeżo ugotowaną w wiadrze nad ogniskiem zupą "Uchą". Jest to dość populana rybna zupa w całej Rosji. Ta była ugotowana na bazie wspomnianej już wcześniej ryby "Omul" prosto z Bajkału. Do tego gruba skiba chleba z żółtym serem i wyżerka jak się patrzy!:)
Nie chcąc na tym kończyć miłego dnia, po powrocie z wyprawy przesiedzieliśmy cały wieczór z poznanymi podróżnikami, wymieniając się przy tym przydatnymi informacjami i doświadczeniami :)
Tak przyjemnie zakończył się nasz pobyt na tej "zaczarowanej" szamańskiej wyspie.
Przyznane Pyrki: 5. Na terenie Rosji zdecydowany zwycięzca.


Zdjęcia z wyspy znajdują się w zakładce: Rosja (galeria)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wstaw komentarz