środa, 24 października 2012

Moskwa!




Od niedzieli jesteśmy w stolicy Rosji, ale zanim do tego dojdziemy, musimy opisać jak tu dotarliśmy, obiecaliśmy to Andrzejowi – naszemu litewskiemu kierowcy. Dzięki Andrzejowi dotarłyśmy w przemiłej atmosferze do granicy rosyjskiej. Andrzej zadbał również o to byśmy nie były głodne i miały czym się rozgrzać wieczorem, gdyż jego tir załadowany był alkoholem:)
Na parkingu dla tirów spędziłyśmy cztery godziny wśród nieogolonych, surowych kierowców ciężarówek czekając na naszych chłopaków. W końcu dotarli do nas dzięki uprzejmości polskich kierowców, cali radośni i uśmiani po pachy. Postanowiliśmy przekroczyć granicę w nocy, tak by do Moskwy dotrzeć za dnia (ok. 7h jazdy). Do 23.00 przesiedzieliśmy w parkingowym barze, potem w przedsionku prowadzącym do toalet.
Dużo nas przestrzegano o niebezpieczeństwie czyhającym po stronie rosyjskiej i trudnościach na przejściu granicznym. Jednak w naszym przypadku okazały się to jedynie bajki którymi straszy się dzieci. Tuż po zamknięciu baru zeszło się do nas kilku kierowców oferując pomoc i dobre rady. Tym ostatnim nie było końca! Oferowano nam noclegi w tirach, opłacenie pokoju hotelowego, a Pani z baru nawet chciała nam udostępnić go za darmo. Atmosfera była przednia.
Ok. 2.00 postanowiliśmy sforsować granicę rosyjską. Ku naszemu zdziwieniu, poza oschłością rosyjskich celników (zwłaszcza celniczek), nic nie stało na przeszkodzie by wejść do Raju (jak to o Rosji wypowiedział się Kamil).

Zaledwie po upływie 20 min. pojawił się pierwszy chętny kierowca by podwieźć dwójkę z nas do stolicy! Był to na pierwszy rzut oka miły pan z Kazachstanu zawożący “kolegę” na samolot do Moskwy. Osoby wydelegowane to Agu I Mikołaj. Prócz problemów językowych nie przeszkadzało nam nic. Trasa długa, ciemna, wokół same lasy I pola..nic poza tym. Ale jedziemy! Po kilku godzinach oko nam się przymknęło i ku zdziwieniu “kolega” zniknął...Kierowca nie poniemaju nic po angielsku :p ale jedzim dalej. Tuż na wjeździe do Moskwy słyszymy tylko jedno: 500 euro, 500euro!! Tu przestroga dla wszystkich którzy łapią stopa, od razu po wejściu do auta ustalcie cenę! My to uczyniliśmy ALE kierowca wciąż twierdzi, że nie poniemaju i chce 500 euro! Na nasze nieszczęście lub jak się później okazało szczęście - samochód stanął, w środku wielkiego tunelu z 4 pasami dla aut, nie ma benzyny! Można wyjść! Pomogliśmy chwilę pchać, przy tym bacznie obserwując kiedy wskoczyć do auta.  W końcu, w środku są wciąż nasze plecaki :]. Zepchneliśmy samochód na pobocze. Tu nastąpiła szybka decyzja by zabrać swój dobytek, podziękować kierowcy i pójść w swoją stronę. Ta opcja również spodobała się Kazachowi - kiwnął nam na dowidzenia.

Natomiast Ewa i Kamil, niedługo po nas znaleźli transport do Moskwy z bardzo miłym Kirgizem. Jechał specjalnie do Litwy by kupić auto i właśnie wracał do domu. Był bardzo zmęczony drogą, więc Kamil prowadził samochód połowę trasy.

Pojawiliśmy się wszyscy w Moskwie mniej więcej w ty samym czasie, jednak w różnych miejscach. Nasi gospodarze byli dostępni od 18.00 więc spędziliśmy parę godzin włócząc się po stacjach metra moskiewskiego. Tu warto wspomnieć – bez rosyjskiego ciężko się dogadać... nie  wdając się w szczegóły – krążyliśmy z Kamilem przez godzinę jednym autobusem, nie mogąc dowiedzieć się gdzie wysiąść... wiedzieliśmy że ma to być przystanek “Scherbinka train station” ale nikt nie wiedział co to jest “Scherbinka train station”, ani “stancia Scherbinka”, włącznie z kierowcą. Wróciliśmy więc na początkowy przystanek:) Tu w  końcu spotkaliśmy się  z Agu i Mikołajem. Jeszcze raz wsiedliśmy do autobusu. Tym razem znalazły się dwie osoby mówiące po angielsku, które właściwie nas pokierowały. Usiedliśmy na ustalonym przystanku i czekaliśmy na naszych gospodarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wstaw komentarz